Autor |
Wiadomość |
Ivellios
Dachowy Wódz
Dołączył: 25 Sty 2005
Posty: 183
Skąd: Katowice
|
Wysłany:
Sro Maj 20, 2015 6:34 pm |
|
Akt I
Północ na złomowisku. Kiedy światła samochodu rozdzierają ciemności, na moment ukazuje się biegnący koci kształt. Po chwili inne koty wychodzą ze swego ukrycia. Zbierają się na corocznym balu Kotów Jellicle. Jest to wielkie święto ich plemienia. Tej nocy wybiorą jednego kota, który pójdzie do Kociego Nieba i rozpocznie nowe życie.
Koty Jellicle są dumne z tego, kim są. Rozpoczynają spotkanie piosenką o swym pięknie, różnorodności charakterów i niezwykłych zdolnościach. Później wyjawiają, że każdy kot ma trzy różne imiona: zwyczajne imię, którego na co dzień używa rodzina, bardziej dystyngowane imię, które nigdy nie należy do więcej niż jednego kota, i w końcu – sekretne imię, którego nie może odkryć żaden człowiek.
Victoria, młoda biała kotka, tańczy z Mr Mistoffeleesem, kotem o czarnym futerku. Zapraszają na bal. Koty czekają na swojego przywódcę, mądrego Starego Kota Proroka (Old Deuteronomy). Ma on wybrać kota, który odrodzi się w tę niezwykłą noc. W międzyczasie koci bohaterowie kolejno przedstawiają się.
Jennyanydots przez cały dzień jest leniwą kotką, ale gdy nadchodzi noc, uczy myszy i trenuje karaluchy. Rum Tum Tugger to ekscentryczny i figlarny kot, który lubi być w centrum zainteresowania... i udaje mu się to – wszystkie kotki go uwielbiają. Grizabella jest starą kotką, która opuściła plemię dawno temu. Wtedy była piękna, a teraz jest samotna. Bustopher Jones to zadziwiająco gruby, dwudziestopięciofuntowy kocur. Jest znany jako najbardziej elegancki z kotów, bo zawsze nosi swoje białe getry i często odwiedza najlepsze kluby i puby. Mungojerrie i Rumpleteazer to para kochających zabawę rozrabiaków, które zawsze wpadają w kłopoty, bo „przechodzą przez dom jak huragan”.
Kiedy zjawia się Old Deuteronomy, koty śpiewają o jego długim życiu i wyznają, jak bardzo go szanują. Munkustrap zabawia Starego Kota Proroka opowieścią o okropnej bitwie pomiędzy psami i o interwencji wielkiego Kota Rumpusa. Koty Jellicle rozpoczynają swój bal, cudowny doroczny taniec całego plemienia. Grizabella chce do nich dołączyć, ale koty wciąż jej unikają. Odchodzi zawiedziona.
Akt II
Po balu koty słuchają piosenki swego przywódcy o chwilach szczęścia i rozmyślają. Potem pozostałe koty przedstawiają się.
Gus to stary koci aktor. Przywołuje wspomnienia swoich najlepszych ról i martwi się o współczesny teatr, który nie może się równać z historią, którą on sam tworzył. Skimbleshanks jest Kotem Kolejowym. Opowiada o swojej pracy jako „strażnika” pociągu, w którym łapie myszy, pomaga podróżnym i sprawdza, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
Macavity, Tajemniczy Kot, przerywa celebrację i porywa Starego Kota Proroka. Dwie piękne kotki, Demeter i Bombalurina, śpiewają o złych czynach Macavity’ego. Po jakimś czasie Macavity powraca, przebrany za Kota Proroka, ale czujny Munkustrap odkrywa podstęp i walczy z oszustem. Kiedy Macavity wydaje się być prawie pokonany, udaje mu się uciec.
Koty Jellicle starają się odnaleźć Kota Proroka. Przydatny okazuje się Mr Mistoffelees. Używa swych magicznych mocy, by przywołać kociego mędrca. Teraz Old Deuteronomy może dokonać wyboru kota, który uda się do Kociego Nieba. Tu znów pojawia się Grizabella. Śpiewa, że wszystko, co ma, to jej wspomnienia i że tęskni za czyimś dotykiem. Koty, poruszone jej smutną historią, akceptują Grizabellę, a Stary Kot Prorok decyduje, że to właśnie ona odrodzi się w nowym życiu.
W finale Old Deuteronomy śpiewa, że koty są bardzo podobne do ludzi.
Źródło: Musical.pl |
|
|
|
|
Ivellios
Dachowy Wódz
Dołączył: 25 Sty 2005
Posty: 183
Skąd: Katowice
|
Wysłany:
Sro Maj 20, 2015 6:36 pm |
|
MÓJ REPORTAŻ
KOTY, KOTY...
"CATS" to zdecydowanie mój ulubiony musical. Wersję filmową oglądałam dziesiątki razy, ale nigdy wcześniej nie widziałam tego musicalu w teatrze. Film jest naprawdę świetny, więc miałam bardzo wysokie oczekiwania w związku z wersją teatralną. Wczoraj obejrzałam ten słynny musical w warszawskim Teatrze ROMA...
Muszę szczerze przyznać, że początkowo trochę obawiałam się polskiej premiery "CATS", a właściwie "KOTÓW", bo tytuł został przetłumaczony na polski. We wszystkich innych krajach musical wystawiano pod nazwą "CATS". I to właśnie było powodem moich wątpliwości: zmiany, jakie zespół Teatru ROMA wprowadził w sztuce będącej już legendą i klasykiem musicalu. Nie byłam pewna, czy Polacy nie dokonają w ten sposób aktu swoistej profanacji tej "świętości". Nikt wcześniej nie próbował stworzyć własnej wersji musicalu "CATS"!
Kiedy znalazłam się w budynku Teatru, wprost nie mogłam uwierzyć, że za chwilę obejrzę musical, o którym marzyłam od kilku lat. Na dodatek siedziałam w pierwszym rzędzie! Usadowiłam się więc wygodnie w oczekiwaniu na dźwięk pierwszych nut uwertury.
Zaczyna się uwertura. Projekcja na wielkim telebimie ukazuje ulice Warszawy, wieżowce, przechodniów (wszystko to jakby z perspektywy kota - nisko przy ziemi lub z gałęzi drzew). Orkiestra (jak we wszystkich produkcjach "KOTÓW") nie znajduje się pod sceną, lecz w osobnym pomieszczeniu. Jest widoczna jedynie na niewielkim telebimie zawieszonym wysoko za plecami widzów.
Powoli z mroku wynurzają się kocie sylwetki. Kostiumy wydają mi się nieco podobne do oryginalnych kostiumów noszonych przez aktorów w pierwszych latach wystawiania "CATS". Makijaż również jest dość prosty i nie tak dosłowny, jak w "KOTACH" granych obecnie na światowych scenach. Ogólnie postacie przedstawiono różnorodnie. Dominuje synkretyzm. Świadczy o tym fakt, że kostiumy kojarzące się z wczesną epoką tego musicalu zawierają także elementy współczesnej mody (np. popularną ostatnio siatkę).
Trudno byłoby opisać wszystko - scena po scenie. "KOTY" to musical, o którym się nie opowiada. To po prostu trzeba zobaczyć. Wspomnę więc tylko o tym, co różni "KOTY" polskie od zachodnich i o tym, co mnie najbardziej w nich zainteresowało.
Akcja została umiejscowiona nie na śmietnisku, lecz w opuszczonym studiu, gdzie stoi wielka kamera i fragmenty filmowych dekoracji. (Na scenę nie spada gigantyczny but, ale zwój taśmy filmowej). Imiona Kotów są spolszczone. W wersji oryginalnej scenografia nie zmienia się podczas spektaklu. W "KOTACH" Teatru ROMA wspomniane wcześniej studio filmowe zamienia się na przykład w piracki statek, a podczas finału ("Przesłanie" - "The Ad-dressing of Cats") dekoracja zmienia się całkowicie, tworząc dachy domów, na których siedzą Koty.
Bardzo podobała mi się choreografia, będąca właściwie najważniejszym elementem w tym musicalu. I nie mówię tylko o tańcu, ale o całym arsenale min i gestów. (Aktorzy poznali kocią psychikę i sposób poruszania się dzięki zajęciom ze specjalistami w dziedzinie tańca, gry aktorskiej i... weterynarii). Jedną z najbardziej spektakularnych partii tanecznych był oczywiście popis Kota Mefistofeliksa. W tej samej scenie ("Mefistofeliks: Kot Czarodziej" - "Mr Mistoffelees") wykorzystano kilka iście cyrkowych sztuczek, np. z pudłem, które początkowo jest puste, a po chwili wyłania się z niego jeden z bohaterów.
Jedną z największych gwiazd Teatru ROMA jest moim zdaniem Tomasz Steciuk (Kot Bywalec, Gus, Karmazyn - potrójna rola w "KOTACH"). Każdą kolejną produkcją ROMY, w której gra - udowadnia i potwierdza swój kunszt. Wokalnie - najlepszy aktor ROMY. Podobał mi się też Damian Aleksander w roli Myszołapa. Był zabawny, poważny, patetyczny - w zależności od potrzeby.
Niestety, z polskich "KOTÓW" wycięto "Balladę o Billym M'Caw". Zamiast niej pojawia się rozbudowana scena miłosna Karmazyna i Kotki Angeliki. Karmazyn śpiewa swej ukochanej włoską arię. Myślę, że jest to częściowo parodia popularnych współcześnie mydlanych oper.
Polskie Koty to już nie Jellicle Cats. To Koty Dachowce. Mangojerry i Pumpernikiel nie mieszkają w Victoria Grove, lecz przy Alei Róż. Kot Semaforro nie podróżuje do Gallowgate, ale do Koziej Wólki. "KOTY" w Teatrze ROMA w Warszawie nie są lepsze czy gorsze od klasycznego musicalu "CATS". Są po prostu inne. Bardziej współczesne i bardziej polskie. Ja uważam, że nasze Dachowce mają swój styl i swój klimat. (A propos - "Dachowy Song" jest naprawdę świetnie przetłumaczony)! Nasz kraj ma wspaniałych artystów, a "KOTY" to po prostu magia. Polska prapremiera tego musicalu to wydarzenie artystyczne, którego nie wolno przegapić! Gorąco polecam!!!
9 stycznia 2004 r.
Źródło: Musical.pl |
|
|
|
|
|
Powered by phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme by www.forumimages.com ::
Wszystkie czasy w strefie GMT
|